
INTENSE Regaty 2016
Jubileusze zobowiązują – to rzecz oczywista i powszechnie wszystkim znana, dlatego też każdy z nas z myślą o dziesiątej edycji regat INTENSE Group zacierał ręce. Nie miało znaczenia, że dla jednych były to pierwsze regaty, zaś weteranom powoli zaczyna brakować palców na to, by zliczyć w ilu edycjach brali już udział – wszyscy z pozytywnym nastawieniem wyczekiwali tego dnia. Jak to zwykle w takich wypadkach bywało – owe 2 dni minęły nadzwyczaj szybko. A było to tak…
Jako, że w zeszłym roku zabrakło kontaktu z wodą, w przypadku tego wyjazdu (jak już wspomniano – jubileuszowego) trzeba było nadrobić zaległości. Na pierwszy ogień (wodę?) poszedł więc spływ pontonami. Podzieleni na kilkuosobowe grupki wypłynęliśmy na szerokie wody Popradu i wyruszyliśmy w stronę polsko-słowackiej granicy.
Spływ (poza drobnymi problemami jednej z drużyn) minął bardzo szybko i sprawnie. W momencie gdy pontony z najszybszymi zawodnikami dobijały do brzegu…
…innym nie spieszyło się tak bardzo, bo gdy tylko zobaczyli co ich czeka…
…to złapali się za głowy. Nie spodziewaliśmy się bowiem, że przesiadka na rowery sprawi nam tyle trudności. Jak widać dla większości rower stał się w pewnym momencie obciążeniem, nie środkiem transportu.
Na szczęście po wszystkim czekała nas nagroda…
…która niektórym dodała tyle animuszu, że podjęli się miłosnych wyznań skierowanych w stronę nowo poznanych wybranek serca ;)
Gdy już wiadomo było, że nasze mięśnie dostały na tyle solidny wycisk, że na zbyt wiele pozwolić sobie już nie mogły, wsiedliśmy do terenówek i przedzierając się leśnymi ścieżkami, zjechaliśmy do hotelu.
Gdy tylko się ściemniło z co po niektórych zaczęły wychodzić nocne demony. Zaczęli więc wydawać z siebie nieartykułowane dźwięki, które podobno imitować miały odgłosy lokalnej przyrody.
Dziwnym trafem na drugi dzień okazało się, że część z nas dopadła nietypowa przypadłość objawiająca się bólem głowy, ale emocje związane z nadchodzącym wyzwaniem były na tyle silne, że mało kto zwracał na to uwagę.
Paintball dał niepowtarzalną okazję na wyrównanie pewnych porachunków, skłócenie się z kolegą z sąsiedniego biurka, czy na zwykły upust emocji. Dziwnym trafem nikt nie chciał dołączyć do drużyny prezesa, a ci, którzy zostali ostatecznie do tego zmuszeni, czuli się jakby podpisali cyrograf z diabłem.
Tak czy inaczej zabawa była przednia, niestety nie wszyscy się jej podjęli, więc w momencie gdy jedna część w pocie czoła walczyła o zwycięstwo…
…druga część leżała i pachniała.
Nie miało to jednak większego znaczenia, bo po krótkim czasie wszyscy pachnieli jednakowo – wzbudzającym apetyt zapachem smażonej kiełbaski. Jej smak pozwolił zregenerować nam siły…
…i ruszyć do dalszej walki z animuszem i sztandarem w dłoni.
Nie obeszło się bez kilku zadrapań, siniaków i obtarć, ale mimo tego cała zabawa przebiegła w miłej atmosferze i ostatecznie nikt na nikogo się nie obraził. Pozostało tylko czekać na następne regaty.