
INTENSE Regaty 2017
By wykorzystać ostatnie podrygi tegorocznego lata ruszyliśmy na jedenaste już INTENSE Regaty, które tym razem odbyły się w rezerwacie przyrody Sokole Góry w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej.
Plan był prosty: dzielimy się na 2 grupy i zażywamy trochę rozrywki, ale równocześnie planujemy się trochę spocić i zmęczyć. Jedna grupa musiała zmierzyć się więc ze skałką wspinaczkową, pod którą dotarła po krótkim spacerze. Skałka na samym początku mogła na niektórych zrobić wrażenie, ale z minuty na minutę towarzystwo robiło się coraz bardziej śmiałe i odważne, więc co rusz kolejna osoba prezentowała swoje kocie ruchy.
Szybko okazało się, że nie taki diabeł straszny, a dla niektórych z nas poziom trudności był wprost śmieszny.
Podczas gdy jedna grupa zmagała się z lękiem wysokości i wspinała się na skałkę, druga walczyła z klaustrofobią, podczas eksploracji Jaskini Koralowej. Oczywiście nie chodziło tylko o to żeby sobie po jaskini pospacerować. Najpierw trzeba było do niej zejść, a to do najłatwiejszych zadań nie należało. Ostatecznie jednak, gdy wszystkim ta sztuka się udała, ruszyliśmy na przemierzanie zakamarków jaskini.
Gdy wydawało się, że już nic męczącego nas nie czeka, część z nas przeżyła lekki szok, słysząc, że wcale nikt nas na powierzchnię nie wyciągnie i wyjść trzeba będzie o własnych siłach, ale koniec końców nawet to nas nie złamało.
Po kilku godzinach obydwie grupy zamieniły się miejscami, w międzyczasie nie zapominając o tym, że bardzo ważna jest regeneracja. Regenerowaliśmy się więc na rożne sposoby. Zarówno na siedząco…
…leżąco…
…jak i na stojąco.
Po powrocie do hotelu mieliśmy dosłownie kilka chwil na odświeżenie i zmianę ubioru. A ten musiał być wyjątkowy, gdyż czekała nas równie wyjątkowa atrakcja, którą była impreza utrzymana w klimacie lat 20.
Stąd też wystrój nawiązujący do czasów prohibicji, dodatkowo uzupełniony o ruletkę i stół do black-jacka. Oznaczało to dla nas długą noc pełną tańców…
…śpiewów...
…oraz odrobiny hazardu.
Krupierzy uwijali się jak w ukropie, gdy wytrawni gracze ruszyli do walki o grube nominały. Jak wiadomo, hazard to często trudne decyzje…
…ale i wojna nerwów. Niestety nie wszystkim udało się utrzymać je na wodzy. Tak to już jest: nie idzie w ruletce, nie idzie na parkiecie, to pozostaje tylko argument siły.
W międzyczasie, ci szczególnie popularni w mediach społecznościowych, nie chcieli zawieść swoich fanek, więc nie mogło obejść się bez twarzowych selfie…
…i poważnych zdjęć, do których pozowali lokalni ojcowie chrzestni.
Pod koniec tego owocnego dnia nie pozostało nic innego jak tylko podliczyć pieniądze…
…i jakoś je spożytkować na drugi dzień. Zgodnie z wcześniej ustalonymi zasadami pieniądze, które zdobyła każda z grup można było przeznaczyć na jedną, konkretną rzecz. Tą rzeczą musiał być samochód, więc ostatecznie - nie było tak źle. Problem polegał na tym, że ów samochód trzeba było samemu zaprojektować i złożyć. Wygrać miała drużyna, która jako pierwsza złoży działające auto. Nie zwlekając dłużej, wszyscy dosłownie rzucili się do pracy…
…no dobra, prawie wszyscy.
Niestety szybko okazało się, że nie mamy wystarczającej kwoty by nabyć wszystkie części potrzebne do złożenia naszych aut, toteż co sprytniejsi rzucili się do zarabiania pieniędzy poprzez strzelanie z łuku, wiatrówki, czy też rozwiązywanie zagadek logicznych.
Walka była bardzo wyrównana, obydwa modele prezentowały się dumnie...
...ale ostatecznie szybciej swoje auto złożyła drużyna o wdzięcznej nazwie Troskliwe Misie. Zwycięzcy uczcili swoją wiktorię szampanem, po czym w glorii i chwale mogli zasiąść do obiadu, patrząc z góry na pokonanych.
Tuż przed powrotem do domów dostaliśmy kilka propozycji od dużych firm samochodowych na odkupienie praw do stworzonych przez nas prototypów, niestety okazało się, że nie spełniają one podstawowych wymogów bezpieczeństwa – osiągają bowiem zbyt duże prędkości.
Takim właśnie akcentem zakończyły się XI regaty INTENSE. Dziewczyny, jak było?
A już za rok powtórka z rozrywki :)